Ta powieść nie ma jednego bohatera, przynajmniej tak mogłoby się wydawać. Jest nietuzinkowa i niejednorodna, bo opowiadana oczyma wielu postaci, których losy w przedziwny sposób splatają się ze sobą lub trwają w zawieszeniu – niedokończone, pełne niepokoju, jak gdyby umyślnie niedopowiedziane. Wplecione w miejsca i historie zupełnie nieobojętne mimo ich zatrważającej powszedniości, prostoty, bliskości.
W Królestwie Marzeń zatrzymał się czas. Nastały bezpardonowe rządy Królowej Wróżki, która mimo chwilowej niedyspozycji usiłuje stanąć na wysokości zadania i zapewnić swoim poddanym względnie przyzwoite życie. Jej arcytrudna i początkowo niejasna misja zawiera się w pozornie prostym pytaniu: jak opowiedzieć czas?
Bez dwóch zdań potrafi na nie odpowiedzieć autor, który z niesamowitą zręcznością łączy motywy i wydarzenia, osoby i postaci, a wreszcie czasy i światy tej opowiedzianej w trzech częściach wyprawy.
Losy bezimiennego fotografa, Any i Teodora Boino prowadzących niepozorny sklep z osobliwościami, heroicznego marynarza Jacka będącego powodem zamieszania na froncie, emerytowanego inspektora Valéry’ego Carré, który na pokładzie pirackiego okrętu dobija do bezpiecznej przystani, by rozwikłać zagadkę serii zaginięć sprzed lat, i zdegradowanego szeregowca Aeda Fitzpatricka, z ponurą miną czekającego na swój wyrok…
Wreszcie wybudowane na gruzach historii archiwum skrywające prawdę o życiu Elizy, Wiktora i Edwarda oraz setek, tysięcy, milionów i miliardów innych ludzi, jak gdyby na własne życzenie wchłoniętych przez alternatywną, choć w żadnej mierze nieprzerysowaną, rzeczywistość, w której czas płynie niepostrzeżenie, odmierzany niespokojnymi uderzeniami serca, pod czujnym i bezwzględnym okiem władzy.
Trzy różne światy i trzy różne perspektywy czasowe tworzą świat, w którym kolejni bohaterowie – czy to z przymrużeniem oka, czy też z bezwzględną szczerością – odsłaniają przed czytelnikiem swoje opowieści o niepokoju. To, co je łączy, to niewymuszony i wyszukany zarazem styl autora, konsekwentnie poprowadzona i pionierska wręcz narracja oraz swoista pasja zarówno kronikarza, jak i kolekcjonera ujawniająca drobiazgową znajomość historii współczesnej, które nadają powieści niepowtarzalny urok i – to, co w praktyce wydaje się najważniejsze – nie pozwalają się nudzić czytelnikowi. Utrata czujności może bowiem oznaczać dodatkową podróż w czasie i nieprzespaną noc.
Ta książka nie potrzebuje recenzji – ani dobrych, ani złych (bo to w końcu też solidna reklama). Obroni się sama swoją zawartością – zawieszoną między fantazją i codziennością, między wzniosłością i niewybrednym żartem, między trwaniem i pustą wegetacją, między budzeniem się świadomości i jej usypianiem… Aż po zapadający w pamięć finał powieści – okrutny i przerażający, a może, należałoby rzec, przerażająco prawdziwy i namacalny.