Nie od razu zostałem piratem.
Wpierw stałem po drugiej stronie wojny, jaka toczy się między ludźmi uczciwymi, a bezwzględnymi rabusiami. Miałem już wówczas szesnaście lat, nosiłem za dużą koszulkę ojca i przewiązane sznurkiem gacie po wuju, którego ukąsił wąż. Jako mężczyzna już wcześniej wyniosłem się z domu żeby samemu zarabiać na chleb i zrobiłem to, co robi większość chłopaków ze słonecznych wysp. Zaciągnąłem się na statek.
Zaciągnąłem się na dużą krypę transportującą ropę z Teksasu. Jako chłopiec okrętowy miałem prawo do ochłapów jedzenia i pracy aż do omdlenia. Kopniak oznaczał uznanie, bo kopiący mnie zauważał i nie traktował w normalny sposób, czyli jak gówno.