Franciszek Olejniczak wrócił. Ale jego powrotowi nie towarzyszą trąby anielskie, ale raczej stukot maszyn z pobliskiej fabryki. A warto było czekać! Bo mało kto umie tak połączyć swojskość z ciemnością, humor z bojaźnią i drżeniem. Słyszymy w tych frazach barbarzyńskie echo, ale ten język chce wyrzynać swoje ścieżki po bruku, żyletkach, twardych powierzchniach i nocy. “Drugie Topienie Marzanny”? A co się stało z pierwszym? Przecież to nie ma najmniejszego znaczenia – po prostu czytajcie, co Wam pisane.
Lampię się w neon, jak oblech w dekolt.
Ja kontra to światło, to jakaś frustracja.
Miałem nadzieję, że z tego wyrosnę
a tylko wrastam w chodniki gapiąc
się w szklane rurki z miedzią. Te feerie
barw, szturchnięcia przechodniów a w tle
furkot aut. Ja kontra to wszystko, jak ja
kontra wszechświat, a koniec końców,
to tylko ja kontra ja.
Jeżeli chcesz być takim lujem,
jak ja, to czytaj dalej.
Jeśli kochać, to tylko takie
kobiety, które nigdy Cię
nie pokochają. Może będą z Tobą
przez chwilę, dadzą jeść,
przespać się i spać a pewnego
dnia, na śniadanie,
poproszą o chwilę dla siebie;
chwilę, która nigdy się nie skończy.
Zakochiwać się, zakochiwać tak
bez sensu i beznadziejnie. A pić?
Pić tyle, aby cała twarz tonęła
w rozszerzonych naczynkach
krwionośnych. Trząść się i nie móc
trafić szlugiem do ust. O! Właśnie!
Palić. Palić jeszcze więcej, jak pić.
Płuca muszą czuć, że mają przejebane
tak samo, jak wątroba. No i wiadomo,
depresja. Ale nie jakieś widzimisię,
że gorszy miesiąc, czy coś takiego.
To musi być taka depresja,
że jak kupujesz leki, to aptekarka
patrzy na Ciebie z politowaniem.
A na koniec zachorować. Koniecznie
coś agresywnego i bolesnego.
Koniecznie właśnie coś w ten deseń,
abyś nie mógł tego znieść a śmierć
zdawała się być tylko pstryczkiem
zgaszonego światła w sypialni.
I nie ściemniaj, nie kombinuj.
Bądź rzetelny.
Adepcie na luja, zapamiętaj,
to wszystko musi ze sobą współgrać,
jak dobrze naoliwiona maszyna
pędząca donikąd. Bo nigdzie
nie będzie Ci tak dobrze,
jak w tym wierszu. I aby każde rano
nie było raną po każdej
nieudanej próbie.
No hej. Nadal jeżdżę tym starym rzęchem
i tylko Bóg jeden wie, kiedy święty Piotr
stwierdzi, że to dzisiaj. Wymieniłem w nim
już chyba wszystko i wszystko zdaje się
pierdolić na potęgę. Pozwól, że jeszcze
wspomnę o dziurach tytoniowych w tapicerce.
Zakolorowałem je czarnym flamastrem.
Żałosne to i niepraktyczne, jak walka
z rakiem za pomocą cukierków. Wiesz,
chmury mają tutaj zwierzęce kształty i
aż się chce wyprowadzać je na spacer.
Karmić. Przytulać. Tarmosić. Słońce
mam na smyczy, choć lubi się wyrywać.
A Księżycowi nawet nie daję podejść
do siebie. Dziwny jest, niczym chłodny
i bez smaku ser mozzarella. Jest z niego taka
sałatka z ciemnymi plamami na listkach
sałaty. A jak opuszczam szybę to się
bawię deszczem. Te krople są nieziemskie,
dopóki nie roztrzaskają się o ziemię.
To wszystko, aby wypełnić stronę.
Informacja dotycząca wprowadzenia produktu do obrotu:
Ten produkt został wprowadzony na rynek przed 13 grudnia 2024 r. zgodnie z obowiązującymi wówczas przepisami (Dyrektywą o ogólnym bezpieczeństwie produktów). W związku z tym może on być nadal sprzedawany bez konieczności dostosowania do nowych wymogów wynikających z Rozporządzenia o Ogólnym Bezpieczeństwie Produktów (GPSR). Produkt zachowuje pełną legalność w obrocie, a jego jakość i bezpieczeństwo pozostają zgodne z obowiązującymi wcześniej standardami.
Information regarding product placement on the market:
This product was placed on the market before December 13, 2024, in accordance with the applicable regulations at the time (the General Product Safety Directive). As a result, it can continue to be sold without needing to meet the new requirements introduced by the General Product Safety Regulation (GPSR). The product remains fully compliant with all previously valid legal standards, ensuring its continued quality and safety.