Staropanieństwo jest nie tylko stanem cywilnym, według matek jest groźną dla życia chorobą, którą trzeba natychmiast wyleczyć.
Janina swata więc córkę z każdym wolnym mężczyzną, jaki wpadnie jej w ręce, a Wiktoria zaczyna już tracić cierpliwość
Długo nie docierało do niej, że ma już prawie czterdzieści lat i matka dawno przestała wysyłać ją do szewca albo magla. Teraz raczej wysłałaby ją do diabła?
Miała rację, bo wbita w lata, bezdzietna i niezamężna córka rzeczywiście stanowiła życiową porażkę Janiny była źródłem jej wiecznych trosk oraz utyskiwań. Na dodatek nie uległa swatowskim zakusom matki i wciąż uciekała z zastawionych na nią małżeńskich sideł. Zamiast dziękować za narajanie kawalerów i skwapliwie z któregoś z nich stanąć na ślubnym kobiercu, odrzucała zaloty, jakby nie wiedziała, ile wiosen sobie już liczy. Matka załamywała ręce, nie pojmując, dlaczego to niewdzięczne dziecko tak bardzo różni się od swojej starszej siostry Amelii, która, dla odmiany, napawała dumą rodzicielkę: wydała się za marynarza, urodziła im dwójkę wnuków, no i prowadziła dom, o którym aż miło opowiadać sąsiadkom oraz obcym ludziom spotkanym przypadkowo w kilometrowej kolejce do lekarza pierwszego kontaktu.
Cóż, życie dowodzi, że to, co z wierzchu piękne, nie zawsze jest zdrowe w środku. Przewrotny los może w jednej chwili role odwrócić.
Zabawne perypetie sióstr, ich dzieci i mężów byłych, obecnych i przyszłych.