Dużo rozumiem, ale nie potrafię się wypowiedzieć.
Boję się, że zapomnę jakiegoś słówka i utknę.
Już to wszystko powinnam wiedzieć, więc tym bardziej boję się, że popełnię błąd.
Wszyscy w firmie mówią płynniej niż ja, więc gdy już ten błąd popełnię, na pewno pomyślą, że jestem idiotą.
Ogólnie nie lubię zabierać głosu w grupie, a gdy muszę to jeszcze zrobić
w języku angielskim, to całkiem zamieram i nie wiem, co powiedzieć.
Boję się, że czegoś nie zrozumiem, będę musiał kilka razy prosić o powtórzenie i mimo to nadal nie będę wiedział, co ktoś powiedział.
Brzmi znajomo?
Na podstawie doświadczenia oceniam, że zaledwie 10 20% kursantów nie cierpi z powodu bariery językowej, czyli lęku przed mówieniem w obcym języku. A pozostali? Cóż, pozostali mają nieco utrudnione zadanie.
Boimy się, że ktoś przyłapie nas na brakach, że się zbłaźnimy i zostaniemy ocenieni. Następnie zamieramy, blokujemy się i nie potrafimy ruszyć dalej.
Jak więc przełamać tę barierę?
Równocześnie na dwóch polach: psychologicznym i merytorycznym, albowiem jedno bez drugiego niewiele zdziała. Z pustego i Salomon nie naleje, więc jeśli nie znamy języka, sama odwaga w żaden sposób nam nie pomoże.
I w drugą stronę: jeżeli będziemy dysponować ogromną wiedzą językową, a nie zdołamy wykrztusić z siebie nawet słowa, to równie dobrze moglibyśmy nie mieć tej wiedzy wcale.
Być może powiecie, że nie macie talentu do języków. Kiedy słyszę takie stwierdzenie od swoich kursantów, przytaczam pewną historię, która zmieniła mój punkt widzenia na rozwój, a brzmi ona tak:
Profesor Carol Dweck z Uniwersytetu Stanforda przeprowadziła pewien eksperyment na uczniach amerykańskich szkół. Zadawała im łamigłówki i zadania na nieco wyższym poziomie trudności niż ten, do którego dzieci były przygotowane. Wszyscy uczniowie, według standardowych testów IQ, dysponowały podobnym ilorazem inteligencji. Zdecydowana większość zareagowała na niepowodzenia frustracją, zniecierpliwieniem i rozczarowaniem własnym brakiem umiejętności. Jak się później okazało, ich mózgi nie wykazywały większej aktywności. Druga, mniej liczna grupa, zareagowała zupełnie inaczej, a ich umysły przy monitorowaniu wykazywały dużą aktywność i świeciły niczym światełka na choince w Boże Narodzenie.
Czym różniły się od siebie te grupy?
Co, gdyby tak teraz rozłożyć barierę językową na czynniki pierwsze:
aspekt psychologiczny (obawy) oraz
merytoryczny (narzędzia językowe),
i zacząć ją taktycznie przełamywać kawałek po kawałku?