Książka przedstawia zmagania kobiety, która w trakcie rozprawy alimentacyjnej szuka pomocy żywnościowej i napotyka absurdalne biurokratyczne przeszkody. Akcja rozgrywa się w placówkach opieki społecznej, szpitalach, jadłodajniach dla ubogich i innych ponurych miejscach. Bohaterka postrzega rzeczywistość przez pryzmat głodu, kreśląc krzywy, chwilami surrealistyczny obraz. Wędruje po mieście Krakowie nieturystycznym, Krakowie wykluczonych i zagarnia do swojej opowieści wiele głodnych istnień, nie tylko ludzkich.
W wywiadzie, który w 2021 roku ukazał się w biBLiotece, Iwona Bassa tak naświetlała pomysł na swoją książkę: Chciałam ukazać w tekście taką sytuację, kiedy wszystkie źródła wsparcia zawodzą i człowiek wypada poza bezpieczną fasadę rzeczywistości, do przestrzeni, gdzie czeka tylko głód, dopadają choroby, piętrzą się niezapłacone rachunki, a dookoła krążą wysłannicy z energetyki, gotowi w każdej chwili odciąć dopływ prądu. Opisuję moment redukcji, w którym zaspokojenie potrzeb wyższego rzędu wydaje się fanaberią.
Chciałam tym tekstem uciec od martyrologicznego tonu, jakim zwykle pisze się o kwestiach społecznych. Wybrałam drogę absurdu, czarnego humoru, słownego animuszu oraz (jak mniemam) pewnej poetyzacji języka dodaje autorka. Zdaniem Jakuba Kornhausera: Iwona Bassa potrafi wygrać literackie smaki. Proponuje drobne epizody z życia tych, którzy nie mają korzeni i którzy wiecznie pozostają w drodze. Są środkowoeuropejskimi Tuaregami, z tym że pustynia, po której wędrują, jest betonowa.
W almanachu Poetyckie i prozatorskie debiuty redaktor książki napisał także: Bassa to torpeda. Ale nie taka, co pruje, nie zważając na nic dookoła, tylko meandrująca tu i tam. I zauważa, że autorka pokazuje Kraków drugiej jakości, który udaje stołeczne królewskie centrum wszechświata, by ściągnąć tułaczy niczym ćmy, a potem zamyka ich w ciemnych piwnicach z wodą, bez chleba. Autorka w Głodnych zamiast lamentu wybrała dla sportretowania swoich bohaterów formę absurdalną i liryczną zarazem. I napisała świetną książkę!