Julia Fiedorczuk, laureatka Nagrody imienia Wisławy Szymborskiej, nominowana do Nagrody Literackiej Nike i wielu innych, po siedmiu latach powraca z nowym tomem wierszy.
„Glif” to poezja, która zagląda pod powierzchnię świata, żeby zadać pytanie o początek, a odnajduje odpowiedzi na temat końca, wnika w głąb ziemi, historii, języka. Z drugiej strony – wszystko tu jest na powierzchni, w zmysłach, kącie padania światła. Książka Julii Fiedorczuk jest nie tylko zbiorem wierszy, ale też traktatem filozoficznym o czasie, tożsamości, przenikaniu. Głównymi bohaterkami są krew, jezioro, piach, promień słońca. I jest to jedna i ta sama bohaterka. Do kogo należy ten świat? I po co zostawiasz ślady?
„Glif” to książka, która przenikliwie, prawie boleśnie nas dotyka, a jednocześnie ucieka z zasięgu wzroku, opisuje wstawanie dnia, codziennie jednakowe, ale przecież zupełnie inne. Opisuje świat, w którym chcemy być głową perkoza albo niczym. Gdzie nie wiemy, co zostanie użyte przeciwko nam i czym zostaniemy obdarowani.
Wstrząsająca poezja o zbliżeniu i rozdzieleniu, miejscu na naszej drodze, w którym znajduje się głębokie, niewydobywalne złoże czasu. „Glif” to także formalny eksperyment, autorka sięga w nim po haibun (najprawdopodobniej po raz pierwszy w historii języka polskiego), haiku, wilanellę.
Nowy tom Julii Fiedorczuk to książka-schron – potężna i ponadczasowa, a zarazem radykalnie krucha.